Dzień czwarty wyprawy rusza… dziś jedziemy z Kartuz do Lipusza (w zasadzie z Łapalic z bardzo przytulnego i spokojem emanującego noclegu). Bardzo nam się tu miło spało i bardzo miło nas Państwo Ma. , mieszkający zaraz za “Współczesnym Zamkiem w budowie” w Łapalicach.. w budowie to on chyba będzie jeszcze długo.. ktoś się chyba w obliczeniach rąbnął.. choć kto wie może już niedługo będziemy nocować na zamku.. . W każdym razie nocleg u Państwa Ma. polecamy w ciemno, super warunki i miłe przyjęcie, miejsca raczej będą bo obiekt duży i mało oblegany bo nie ma go w Internecie.. .
Dziś pobudka o 6.00.. bo szykuje się znów dobra setka.. a nauczeni doświadczeniem z Kościerzyny nie odkładamy startu, żeby potem, jak to się mówi, nie zbrakło czasu…, poza tym ja wyznaję zasadę, że “kto rano rusza temu się dzień wydłuża..” . Na śniadanie, bomba kaloryczna ale niesamowicie smakowita..
mniam mniam.. na szczęście dla żołądka nie samym rowerem człowiek żyje…
Dziś wybieramy się na Sierakowice ale nie skrótem asfaltowym tylko szklakami rowerowymi i pieszymi regionu, prowadzi nas na początku zielony szlak rowerowy a potem przechodzi w pieszy czerwony aż do Kamienicy Królewskiej. Czerwony ciągnie się od samych Kartuz przez malownicze lasy i super szutrowe drogi leśne, bardzo mało piaszczystych co powinien docenić każdy rowerzysta, zwłaszcza ten trekingowy.
My ruszamy spod Łapalic na Sianowo dalej Mirachowo, odbijamy z asfaltu zwiedzić lasy Mirachowskie (tam lekko błądzimy ale szczęśliwie wracamy na czerwony szlak.. ) i dalej znów czerwonym do Kamienicy Królewskiej, a widoki cały czas nieziemskie…
Jak widać na obrazku bagaże cały czas jada z nami.. nic nie zgubiliśmy i nic nie wyrzuciliśmy mimo, że czasem były takie myśli…
Z Mirachowa czas na kolejne wyzwania, przyjemnie się tu podrużuje bo jest znikomy ruch samochodowy a tereny zielone i leśne
Tyle zieleni w jednym miejscu dawno nie widziałem… tak jakby ktoś z samolotu zgubił beczkę zielonej farby a strażacy nie zdążyli jeszcze posprzątać po katastrofie…
Są też niespodzianki… na swojej czerwonej trasie spotykamy takie oto cholerstwo… atrakcja turystyczna, “kamień milowy” wycieczki… , wreszcie będę rozumiał nowomowę Kierowników Projektów.. jaki kamień, jaki milowy…?
Cudo to nazywane jest Diabelskim Kamieniem.. informatyk by powiedział, że to Tera Kamień… tak czy siak żaden kulomiot by sobie z nim nie potańczył.. jest na pewno diabelsko duży.. .
Dalej szlak wiedzie przez las… ta droga jest nie do opisania.. cudowna, ręce same składają się do oklasków, żywego ducha nie widać, czasem pojawi się jeziorko, żyć nie umierać. Przejeżdżamy przez Rezerwat przyrody Lubygość takim oto szutrem… czy można chcieć czegoś więcej na rowerowe wakacje… no chyba tylko pogody choć ta też jest…
Cały czas poruszamy się po terenach Kaszubskiego Parku Krajobrazowego więc nie powinny dziwić widoki a jednak cieszą oko z nie zmienioną siłą… A my cały czas do przodu…
Szlak czerwony rządzi.. cały czas nim jedziemy. Po zdobyciu Kamienicy Królewskiej i porcji kiełbasy z ogórkami małosolnymi w spożywczym jedziemy ochoczo na na Sierakowice, zwłaszcza, że droga i pogoda sprzyja…
Chwila strachu jazdy po lesie.. i już w Sierakowicach jesteśmy… a tu oczywiście największy i najokazalszy budynek to Kościół, dołącza oczywiście do naszego rankingu… .
Pora jest południowa więc czas na browar… oczywiście na Kaszubach rządzi “Specjal”… jak smakuje po 3 godzinach na rowerze nie muszę chyba opowiadać…
Z Sierakowic wsiadamy na drogę 214 na Puzdrowo, Tuchlinio i Sulęczyn. Z drogi 214 zjeżdżamy, w pewnym momencie na zielony szlak.. jest to szlak bardzo malowniczy.. wśród jezior i lasów.. jak to na Kaszubach, na prawdę nie przereklamowuję… szlak warty przejechania.
A widoki niezapomniane… trzeba tu być…
trzeba tu być i się sfotografować, skąd inaczej brać super fotki na Fejsa no skąd..
W Sulęczynie.. spokój i cisza.. jakby nie było wakacji… . Widzimy Informację Turystyczną to zaglądamy, a nóż nam coś podpowiedzą… . Tam nam Pani z Informacji przypomina, że konkurs na najbardziej urodziwą Panią, w tym wypadku Panienkę z Informacji jeszcze nie roztrzygnięty… tu trzeba przyznać dziewczyna obejmuje bezapelacyjnie prowadzenie.. w kategorii do lat 20… (więc Pani z Czerska też jest na pierwszym… w kategorii 20-25.. ). Piękna Polska dziewczyna.. Brunetka… szybko musieliśmy jechać dalej bo chłopak jej pilnował…
.
Ale pisząc poważniej bardzo sympatyczni ludzie w Sulęczynie, trzymający kciuki za rowerzystów, dziewczyna z Informacji znalazła nam nocleg, podała dokładny adres i numer więc na prawdę pomocna i kompetentna, do tego jej chłopak sympatyczny i zna się na rowerach, rowerzyści zajeżdżajcie do Sulęczyna poczujecie się lepiej niż w domu. Do tego wszystkiego Sulęczyn to urocze miejsce.. mało ludzi a bardzo widokowo.. . Jeśli chcecie odpocząć od tłoku Krupówek lub zadeptanego dzień i noc Molo w Sopocie przyjeżdżajcie tutaj tylko nad Jeziorem i wśród lasów da się skutecznie wypocząć… . Wracając do urody dziewczyny z Informacji nasuwa się pytanie czemu dziewczyny z Sulęczyna nie startują na Miss Polski.. moje i kolegi 2 esemesy mają jak w banku… .
Ale wróćmy do drogi, bo już 15 a nas naszła ochota jechać lasami do Lipusza.. więc pączek i kefir i trzeba ruszać. Jedziemy na Węsiory trasą 228, potem zjeżdżamy na zielony szlak przez Nepołomice, Gostomie i Gostomko. Szlak dość dobrze oznaczony a widoki jak zwykle przewakacyjne… (ważna informacja dla rowerzystów jest taka, że ten szlak rowerem trekkingowym też się bez wybauszania oczu przejedzie… ). Przykładem piękny kwiatowy dywany przy jeziorze.., to bezpośrednia bliskość szlaku zielonego, nie warto go omijać będąc w okolicach Sulęczyna.
Drogi do tego proste jak strzała, aż zapraszają by nimi pojechać.. weź się Człowieku oprzyj takiej trasie… nie myśląc długo bierzemy nogi za pas i w las…
Dalej tylko lepiej, twarda, szybka szutrowa droga pożarowa przez las, kilkanaście kilometrów super utwardzonych szutrów, prędkości można osiągać jak na asfalcie a bezpieczeństwo na drodze nieporównywalnie większe… o uderzeniu tlenem w płuca i wszystkie komórki ciała nie wspomnę.. .
W Lipuszu zajadamy pizze i popijamy a jakże Specjalem… lokal o bajkowej nazwie Fiona, znajduje się niedaleko kościoła bardzo atrakcyjny zarówno cenowo jak i smakowo, nakarmili nas wyśmienicie a my poczuliśmy, że ta nagroda należała nam się od losu za niemały wysiłek, który dziś zafundował nam turystyczny dzień… . Kościół do rankingu, żeby nie było, że w Lipuszu ksiądz mszę odprawia w szałasie…
Nocujemy w Płocicach, kilka kilometrów dalej, jadąc konsekwentnie szlakiem zielonym, duża pochwała dla pomysłodawcy za jego malowniczość, przebieg i oznaczenie, dobrze zostały wybrane perełki przyrodniczo-turystyczne na trasie jego przebiegu. Słońce na dziś już się powoli odmeldowuje, ale my go żegnamy z uśmiechem…
dało nam wiele radości i pomogło przezwyciężyć trudy.. bez słońca smutno i nudy.. to wie każdy turysta przebywający na wakacjach.. choć w tym roku w Polsce Hiszpania… . Mapa przejazdu poniżej… (http://www.endomondo.com/workouts/220539409/9477487)
Dziś już śpimy lecz jutro na szlak wrócimy.. czekajcie na kolejne mrożące krew w żyłach rewelacje…
C.D.N…
Robert
20 stycznia 2014 o 14:00
Can I simply say what a comfort to find an individual who really knows what they’re discussing
on the internet. You definitely realize how to bring a problem to light and make it important.
More people ought to read this and understand this side of the story.
I was surprised that you are not more popular given
that you certainly possess the gift.
18 września 2014 o 8:50
Bardzo przydatny tekst, zalecam ludziom
28 września 2014 o 16:41
Thanks for sharing your thoughts about blog rowerowy. Regards